poniedziałek, 15 marca 2010

Tamtaram...


...czyli no way - Ren żyje.

Ta, mogliście zwątpić, nie przeczę, ale to dla tego, że ostatnio mam masę dziwnych rzeczy do roboty. Najwięcej to mi chyba zajmuje pakowanie...

I tak jestem dumny z ojca, bo w Niemczech zagrzaliśmy miejsce naprawdę długo, ale jak już mnie zabrał, pokazać jak pracuje, to się zaczęło.

Lubię podróże, serio, ale... HYDE coś chyba o tym wspominał - koszmar pakowania. Czasem mam ochotę w ogóle się nie rozpakowywać.

Dwa dni temu opuściliśmy Koreę i wczoraj dotarliśmy tutaj - do Nowego Jorku. Podoba mi się tu i myślę, że mógłbym tu zamieszkać.

HYDE jest w stanach, co podoba mi się jeszcze bardziej.. ale to tylko taki mały szczegół. Wczoraj będąc na spacerze okolico-poznawczym, coś mi się ubzdurało, ze lada chwila mogę na niego wpaść. To było naprawdę stresujące popołudnie.

Od II semestru się nie uczę. Wyjechaliśmy pierwszy raz bodajże na początku stycznia i od tamtej pory nie widziałem podręcznika na oczy.

Tata mówi, że nadrobię na zaocznych, a na razie mam się przyuczać do zawodu - mam przejąć rodzinny interes jak tata przejdzie na emeryturę, za te dziesięć, piętnaście lat. Tylko, że on chce, abym to stanowisko zdobył możliwie jak najbardziej samodzielnie.

Tak więc chodzę z nim na umówione spotkania i słucham. Szczerze powiedziawszy niewiele z tego wyniosłem, gdy mówią tak dużo po angielsku. Jestem jednak człowiekiem stworzonym do życia w Polsce.

Jeszcze propos ojca to, teraz jest już lepiej, ale przez długi czas mnie nienawidził. Znaczy ja to tak odebrałem. Nienawidził mnie za to co zrobiłem Saku.

Sam siebie nienawidzę, ale to co on odstawiał to była najgorsza rzecz jaką przeżyłem. Ciągle patrzył nam nie z wyrzutem albo udawał, że mnie nie zna. Byłem cholernie zaniedbanym dzieckiem (zważając na to, że mama nigdy nie pałała chęcią spędzenia ze mną czasu dłużej inż to konieczne). Strasznie na tym ucierpiał - w końcu to jego pierwszy, wyczekiwany syn. Ja byłem w drodze przypadku.

Już jest lepiej. Rozmawia ze mną i uśmiecha jak kiedyś. Ostatnio ucięliśmy sobie długą pogawędkę o solowej karierze HYDE'a, zaparzył Earl Grey'a i dyskutowaliśmy o tym co poeta miał na myśli w poszczególnych tekstach.

To było fajne.

Za tydzień jedziemy do Nowego Orleanu (to moja inicjatywa po "Kronikach Wampirów"), a potem do Los Angeles. Słyszałem coś o Japonii, ale jeszcze nie wiem kiedy.

Oby było tam dużo ładnych kobiet~
Wtedy będę szczęśliwy.

Może się to wydać dziwne, ale moje życie jest ostatnio bardzo męczące. Mam już dość i coraz bardziej tęsknię za Domem. Za Polską. Może wybierzemy się tam na summer?

Summer, summer~ - słowo które ostatnio maniakalnie chodzi mi po głowie.

Będę już kończył.
Miło było opowiedzieć co tam u mnie.
Mam nadzieję, że ktokolwiek tęskni za mną jak ja za Wami.
LOVE, REN.

3 komentarze:

Unknown pisze...

Ty... ty mały cwelu!
To ja się martwię, a ty sobie zwiedzasz?!
Dawałbyś czasem znak życia, co? Przez wzgląd na kumpla, który ci ratował dupę, kiedy było trzeba.

Nigdy Więcej Tak Nie Rób.

I powiedz tej swojej kuzyneczce, żeby nie wydzwaniała do mnie raz w tygodniu z pytaniem czy wiem co u ciebie.

Anonimowy pisze...

Ren, idioto, zginiesz!
Martwiłam się! T///T'

Przyjedziesz do Polski? *Q* cudo! X33

Unknown pisze...

O.O
o.o
._.
Renowyyyyyyy!
toż ja w szoku jestem, co ty robisz w Stanach! z
azdroszcze, a jeśli wybierasz się do Japonii to wspaniale, bo ja też <3_<3 co prawda na wakacyjny kurs tylko ale jednak xD
obyś spotkał Haidoszka na ulicach New York, życze ci tego! xD


btw. wiesz co tam u Saku? i czy ty jesteś poetą? >>